Biedna sierota z Aleppo.

0 | dodaj
Myśląc o uchodźcach, mamy mieć przed oczami dziewczynkę na zdjęciu poniżej. Mamy widzieć urocze, biedne dziecko, które patrzy na nas wielkimi i ufnymi oczami. Media lewicowe zadbały o to, by wyłącznie taki przekaz lądował na ekranach naszych telewizorów i w prasie, która będzie wpadała w nasze ręce. Co za tym idzie - mamy myśleć, że kiedy rząd chce zadbać o nasze bezpieczeństwo i zweryfikować uchodźców, to tak jakby wymierzał cios w tę małą dziewczynkę. Jakby rząd jej nie chciał, prześladował ją i był obojętny na jej los. Na świeczniku pojawił się w ostatnim czasie temat odrzucenia przez rząd propozycji przyjęcia grupy sierot do Sopotu. Miała to być tylko niewinna i piękna inicjatywa prezydenta Karnowskiego. Jednak w praktyce nie jest to takie proste i jednowymiarowe. 




TVP Info dotarło do pisma prezydenta Karnowskiego, z którego wynika, że nie ma mowy jedynie o "dziesięciu sierotach", a o "osiedleniu osieroconych dzieci i ich rodzin". Nie pojawia się ani liczba uchodźców, ani informacje dotyczące ich wieku, ani żadna wzmianka o jakiejkolwiek weryfikacji tych ludzi. W tym miejscu pragnę przypomnieć, że Sopot nie jest władny do podejmowania takich decyzji. Poza tym, w tak ważnej kwestii nie ma miejsca na kierowanie się jedynie emocjami i pustymi frazesami. Mamy w tym kraju swoje prawo, wiążą nas traktaty międzynarodowe i musimy dbać o swoje bezpieczeństwo. Rząd nie mówi "nie"  uchodźcom, ale chce zadbać o ochronę granic i Polaków, w tym również ochronę samych uchodźców przed potencjalnymi terrorystami oraz innymi osobami, które mogą stanowić dla nich zagrożenie. Nie chcemy przyjmować do kraju pedofilów, gwałcicieli i agresywnych fanatyków religijnych, nawet jeśli dotknęła ich wojna. I mamy do tego prawo! Mamy prawo zweryfikować tych ludzi, czy nie są niebezpieczni, czy nie mają powiązań z ISIS, czy nie byli karani. Brak weryfikacji oznacza sytuacje jak w wielu obozach uchodźczych, gdzie dochodziło do gwałtów, morderstw i prób zawierania małżeństw z nieletnimi. 


W pierwszym rzędzie do oceniania decyzji rządu stanęli jak zawsze dziennikarze i celebryci. Obie grupy próbują grać na emocjach. Celebrytka Maja Ostaszewska zwróciła się do premier Beaty Szydło tymi słowami: "Czy naprawdę uważa Pani że te dzieci są i mogą być zagrożeniem?!?!?!?!?! Czego pytam???? Dla kogo????? Pytam jako obywatelka tego kraju, jako matka która patrzy w oczy dzieci z Syrii i znajduje w nich te saą ufność i niewinność jaką widzę w oczach moich dzieci... Apeluję o człowieczeństwo..." (zachowałam oryginalną pisownię, by ukazać emocjonalność pani Ostaszewskiej). Ja natomiast apeluję do tej pani i innych podobnych politycznych celebrytów oraz dziennikarzy, aby zdjęli klapki z oczu. Czy pani Ostaszewska zdecydowałaby się przyjąć do siebie uchodźców? Ale nie specjalnie wybrane, wymuskane i zadbane na potrzeby zdjęcia słodkie dziecko. Czy przyjęłaby do siebie całą rodzinę - Ahmeda z jego pięcioma żonami, które nie mają prawa głosu i są zapakowane w burki oraz jego kilkanaścioro dzieci? Albo grupę rosłych mężczyzn, którzy stanowią większość "uchodźców"? Niech nie tłumaczy, że nie ma na to warunków, bo dobrze wiemy, że ma. Nie ma za to ochoty. Dlaczego? Jestem również ciekawa, jak pani Ostaszewska jako feministka, poradzi sobie z faktem, iż w islamie dzieci wychowuje się w konkretny sposób z jasnym rozróżnieniem, które dzieci traktuje się lepiej (chłopców), a które gorzej (dziewczynki). 

Przypomina mi to sytuację z cyganami czy alkoholikami w Polsce. Media są oburzone, kiedy ludzie boją się cygańskich rodzin, które rozstawiają swoje baraki przed ich blokami. "Bezdusznicy!" krzyczą dziennikarze na wizji. Szkoda, że potem ci dziennikarze wracają na swoje ekskluzywne i strzeżone osiedla, do dzielnic willowych, odgrodzeni od "plebsu" (i pisząc "plebs" nie mam na myśli cyganów, ale ogólnie zwykłych ludzi). Podobnie sytuacja wygląda, kiedy ludzie deklarują, że nie chcą, aby obok nich znajdowały się mieszkania socjalne dla alkoholików. Boją się, nie chcą narażać swoich dzieci. Wtedy zawsze pojawia się jakiś jajogłowy dziennikarz z "odważną" celebrytką u boku, którzy ze łzami w oczach apelują o tolerancję i miłość do bliźniego. Łatwo oceniać i uczyć tolerancji, kiedy samemu nie mu się żyć z takimi ludźmi ani znosić ich zachowania. 

Bogaci politycy, celebryci i dziennikarze nie będą musieli żyć również z uchodźcami. Dla nich uchodźca to wymyte, wypachnione i przygotowane na wizję dziecko, które spojrzy w ekran tęsknym wzrokiem. To dzieci wyłapane w Syrii i przygotowane do zrobienia zdjęcia. To mały Ayan, który już martwy(!) został specjalnie ułożony na plaży w Turcji tak, aby fotografowie mogli zrobić mu bardziej wzruszające zdjęcie. Wszystkim nam szkoda jest dzieci, ale jednocześnie chcemy czuć się bezpiecznie. Chcemy także aby te dzieci mogły czuć się bezpiecznie i przyjeżdżać do nas jako do bezpiecznego miejsca, w którym nie folguje się terrorystom. Emocje w tej kwestii niczemu nie służą, bo tylko sprawiają, że zaczynamy działać bezmyślnie. Pamiętajmy, że ci wszyscy bogaci ludzie z telewizji, którzy uczą nas tolerancji, sami nigdy nie będą musieli zmierzyć się z tym, co chcą nam zaserwować. Oni zamkną się ze swoją ochroną w bogatych domach i co najwyżej odwiedzą raz na jakiś czas stację radiową, by opowiedzieć o tym, że zamachy i morderstwa na tle religijnym to wina niedostatecznej tolerancji i niedostatecznej otwartości. A potem bramy ich strzeżonych osiedli się zamkną, a my z tym zostaniemy. Słuchajmy rządu i ludzi, którzy mają bezpośrednie informacje, nie zaś celebrytów niemających nic wspólnego z biedą i kryzysem wojennym.
Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.