Niektórym z nas dane było urodzić się z symetryczną, piękną twarzą oraz idealnymi proporcjami ciała, podczas inni muszą włożyć trochę pracy w to, by wyglądać atrakcyjnie, a jeszcze inni nigdy nie będą zachwycać urodą. Niektórzy twierdzą, że to media ponoszą winę za panującą obsesję piękna. Z całą pewnością media mają w tej materii swoje za uszami, ale należy zauważyć, że media (podobnie jak przemysł kosmetyczny, odzieżowy czy spożywczy) bazują i zarabiają na naturalnych ludzkich instynktach. Media kreują potrzeby, ale nie czynią tego w próżni. Ludzie naturalnie pragną tego, co zdrowe, młode i piękne. Tak działa nasza biologia i tak zostaliśmy uformowani przez ewolucję. Kobiety pragną być szczupłe, zgrabne i piękne, by podobać się mężczyznom, a mężczyźni pragną być silni, umięśnieni i przystojni, by podobać się kobietom. Jakkolwiek feministki nie próbowałyby tego zmienić, przeciętna kobieta będzie chciała nakładać makijaż, stroić się i być modna.
W dzisiejszych czasach każdy musi być uważany za pięknego i mówić o swojej urodzie. Jednak uroda jest naturalnym lub nabytym przymiotem. Tak samo jak nie wszyscy ludzie mogą być mądrzy, zabawni albo nie wszyscy mogą zostać naukowcami, tak nie wszyscy będą obiektywnie piękni. Za to każda kobieta może być najpiękniejsza dla swojej rodziny. I to powinno być największą wartością. Feministki próbują wmówić światu, że kanony kobiecego piękna to jedynie wymysły patriarchatu. Próbują przekonać nas, że mężczyznom nie podobają się pewne kobiety dlatego, że są zgrabne, uśmiechnięte i mają ładne twarze, ale dlatego, że ktoś im wmówił, że mają im się podobać. Myśleliście, że mężczyźni lubią szerokie biodra i wąską talię u kobiet, bo ma to podłoże ewolucyjne i po prostu atrakcyjnie i seksownie wygląda? O nie, to wszystko efekt opresji i patriarchalnego ładu. Na fali tych twierdzeń płyną powiedzenia jak "prawdziwe kobiety mają krągłości" albo "facet nie pies - na kości nie poleci". Niestety, nie odnosi się to do mężczyzn. Jeśli mężczyzna nie wygląda jak Ryan Gosling, to po prostu jest brzydki i tyle w tej sprawie.

Piękno jest pojęciem subiektywnym, ale istnieją pewne biologiczne uwarunkowania oraz kulturowe kanony, które określają cechy pożądane i niepożądane przez płeć przeciwną. Jednak kanony te nie są tak oczywiste, jakby się wydawało. Są one mocno rozmyte i często stanowią tylko ideę. Otyłe kobiety często przywołują przykład twórczości Rubensa jako dowód na to, że kanony piękna są zmienne i w niektórych czasach otyłość była pożądana. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że Rubens był konkretnym twórcą o konkretnym guście, który nie musiał być zgodny z szeroko przyjętymi kryteriami. Największym symbolem francuskiego baroku był przecież Ludwik XIV, u którego dworskie kobiety były bardzo smukłe, co dodatkowo podkreślały ciasnymi gorsetami. W dzisiejszych czasach można odnieść wrażenie, że ideałem kobiety będzie pani o wielkich, napompowanych chirurgicznie wargach, jednak doskonale wiemy, jakie to ma przełożenie na rzeczywistość i gusta mężczyzn, którzy w rzeczywistości naśmiewają się z kobiet przypominających karpie. Powracając do tematu, to prawda, że kobiety mające więcej ciała (ale nie chorobliwie otyłe) uchodzą za pożądane w niektórych społecznościach, jednak ma to głównie wymiar pragmatyczny, ponieważ taka kobieta kojarzy się z sytością i dostatkiem. Nieprzypadkowo takie zjawisko zaobserwowano głównie w bardzo biednych częściach świata.
Nowa Miss Helsinek (na zdjęciu) posiada zdecydowanie "nieoczywistą" urodę. Lewica uważa, że ludzie kwestionują wygląd kobiety, ponieważ jest czarna. Zdaje się jednak, że jej kolor skóry i pochodzenie imigranckie miało znaczenie, ale dla samego jury. Pojawiają się podejrzenia, że wybrano taką a nie inną miss, aby przyklasnąć forsowanej poprawności politycznej. Jestem pewna, że gdyby została wybrana czarnoskóra piękność na miarę Halle Berry czy Jourdan Dunn, to nikt by się słowem nie zająknął. Rzecz nie w tym, że kobieta jest czarnoskóra, ale w tym, że jest zwyczajnie nieatrakcyjna oraz bardzo słabo wypadła na tle pozostałych kandydatek. Być może ma wspaniałą osobowość, ale ten konkurs nie był od oceniania osobowości. Sama idea konkursu piękności jest od lat bojkotowana przez feministki. Moim zdaniem jednak wyjątkowo piękne kobiety powinny mieć swój konkurs, na którym mogą się wykazać. Idąc tokiem rozumowania, że ich uroda je uprzedmiotawia albo dyskryminuje inne kobiety, należałoby zakazać wszelakich konkursów, bo niezbyt inteligentna kobieta może uznać, że konkurs szachowy ją dyskryminuje, a niezbyt wysportowana, że igrzyska olimpijskie to robią. Inteligencja czy predyspozycje do sportu, podobnie jak uroda, są cechami, na które nie zawsze mamy wpływ.
Jestem za tym, by każda kobieta czuła się piękna dla siebie i swoich bliskich, ale nie jestem za tym, by forsowano ideały piękna, która nie istnieją. Ten relatywizm we wszystkich kwestiach nie działa dobrze. Nie chcę, aby przybywało otyłych kobiet, które cierpią zdrowotnie i psychicznie z powodu swojego wyglądu. Z przykrością obserwuję, jak feminizm powoli wysysa z kobiet wszystko, co w nich najwspanialsze. Ta uniformizacja wyglądu, maskulinizacja i próba zniszczenia wszystkiego, co kobiece, wychodzi bokiem samym feministkom. Nie da się wmówić społeczeństwu, że od dzisiaj ładna ma być ogolona na łyso, otyła feministka tak, aby miało to moc sprawczą. Może ktoś z grzeczności pokiwa głową, może ktoś nawet uzna, że taka kobieta jest całkiem atrakcyjna, niemniej nie da się całemu społeczeństwu zaszczepić takich zmian inaczej niż przemocą. I oby nigdy do takiej próby nie doszło.