Doktor Magdalena Ogórek kontra polskie feministki.

Magdalena Ogórek to ostatnimi czasy jedna z najbardziej zauważalnych kobiet na polskiej scenie politycznej. Niestety, zauważalna również za sprawą konfliktu, który rozwinął się (i nieprzerwanie eskaluje) między nią a środowiskiem polskich feministek. Mieliśmy do czynienia z sytuacją, kiedy feministki zaatakowały kobietę, która jako jedyna z kandydatów wyciągnęła do nich rękę i sama określiła się mianem feministki.



Polskie feministki długo czekały na kobietę, która zdecyduje się kandydować na urząd prezydenta, ale kiedy już taka się pojawiła, nagle okazało się, że nie ma ona co liczyć na wsparcie środowisk feministycznych. Początkowo publikowane słupki wyborcze dawały kandydatce SLD, Magdalenie Ogórek, ponad 10% poparcie, co było niewątpliwie dużym kredytem zaufania ze strony społeczeństwa. Niestety, niedługo po tym sukcesie, na panią doktor wylało się wiadro pomyj ze strony, z której zapewne ona sama nie spodziewała się ataku. Lata mówienia o tym, że należy wspierać kobiety w polityce, nagle poszły w niepamięć. Paprotka, malowana lala, blond pustak - to tylko wybrane określenia, którymi polskie feministki uraczyły kobietę stawiającą swoje pierwsze kroki w polityce. Kobietę, która ledwo zdążyła otworzyć usta, przedstawić się i powiedzieć, że chce zostać prezydentem. Z wykształconej, kulturalnej i inteligentnej kobiety próbowano zrobić głupią trzpiotkę, która trafiła do wyborów przypadkowo, w drodze od kosmetyczki do fryzjera. Cała narracja polskich feministek odnośnie Magdaleny Ogórek tylko uświadczyła mnie w przekonaniu, że temu środowisku zdaje się nie zależeć na tym, aby w polityce było lepiej słychać głos kobiet jako takich. Liczy się tylko głos feministek i to tylko tych z jedynego słusznego obozu.

Ostatnimi czasy zwiększyła się aktywność feministek dotycząca Magdaleny Ogórek, za sprawą programu "W tyle wizji", który pani doktor prowadzi w TVP1. Program okazał się pretekstem do dorzucenia określeń takich jak "chorągiewka" czy "klakier" do bogatego panteonu inwektyw. W mojej opinii Magdalena Ogórek ani nie zdradziła swoich ideałów, ani nie musi tłumaczyć się ze swoich wyborów. Była kandydatka SLD nigdy nie ukrywała, że jest osobą wierzącą oraz już w trakcie wyborów forsowała własny i niezależny program, który nie do końca podobał się lewicowym politykom. Pani Ogórek zapewne w wielu kwestiach nie zgadza się z obecną władzą (a w wielu innych się zgadza), co jest normalnym i naturalnym elementem demokracji. Nie widzę powodu, dla którego miałaby w związku z wygraną Prawa i Sprawiedliwości obrażać się na cały świat na najbliższe cztery lata i nie próbować budować porozumienia pomiędzy różnicami. Własny program daje jej możliwość przedstawienia swojej opinii szerszemu gronu odbiorców, co jest zwyczajnie zyskowne. Doktor Ogórek potrafi usiąść do stołu z Małgorzatą Terlikowską i porozmawiać kulturalnie, z szacunkiem, bez obrażania jej ani narzucania swoich poglądów, mimo że stanowiska pań nie są i nigdy nie będą identyczne. Czy ktokolwiek wyobraża sobie taką spokojną rozmowę między katolicką publicystką a którąś z czołowych polskich feministek? To jest coś, za co szczególnie cenię panią Ogórek. Wiem, że to jest osoba, która nie gardzi innymi ludźmi i szuka kompromisów. Nawet jeśli spotyka się z bezpodstawnym i agresywnym atakiem, stara się zachować zimną krew i odpowiedzieć z klasą.




Ostatni najgłośniejszy konflikt między feministkami a Magdaleną Ogórek rozpoczął się od tego wpisu znanej feministki, profesor Magdaleny Środy. Magdalenie Ogórek nie spodobał się ton wpisu pani profesor oraz określenia, których ta użyła w stosunku do innej kobiety. Napisała wtedy, że feministki gardzą innymi kobietami, poza kółkiem własnej adoracji. Myślę podobnie, przy czym nie uważam, by posługiwanie się cytatem (określenie "gnida pełną gębą" pochodzi z tekstu Piotra Wierzbickiego "Traktat o gnidach") w jakiś sposób usprawiedliwiało zwykłe chamstwo i agresję. Nagle kobieta, w oczach pani Środy, staje się "kukłą", nie zaś równym partnerem w dyskusji. Tym równym partnerem jej zdaniem jest wyłącznie Jarosław Kaczyński, co tylko pokazuje, w jaki sposób feministki postrzegają w praktyce swoje własne ideały równościowe.

Po komentarzu Ogórek, nastąpiła kolejna próba ataku ze strony feministek. Zaatakowała oczywiście sama Magdalena Środa, ale też choćby Eliza Michalik. Zarzucono pani Ogórek, że niedawno próbowała wkraść się w łaski organizatorek Kongresu Kobiet, a teraz udaje, że nie ma nic wspólnego z tym środowiskiem. Magdalena Ogórek w odpowiedzi pokazała zaproszenie, które otrzymała na Kongres (jak widać, nie musiała wkradać się w niczyje łaski, bo po prostu była jednym z gości) oraz podkreśliła, że szanuje Magdalenę Środę, pomimo różnic światopoglądowych. Ogórek skontrowała atak w swoim stylu.



Na tym zapewne nie zakończy się ten konflikt, jednak mimo wszystko mam nadzieję, że kolejne granice nie zostaną przekroczone. Osobiście wspieram doktor Magdalenę Ogórek, bo uważam, że potrzeba w polityce takich osób, które nie kierują się emocjami i potrafią uszanować stanowiska innych ludzi. Chciałabym żyć w świecie, w którym na podstawie wyglądu oceniane są modelki, nie kandydatki na prezydenta. Chciałabym, aby feministki nie były wobec kobiet bardziej krytyczne niż wobec mężczyzn, tylko wspierały je w drodze do rozwoju. Tego bym sobie życzyła jako kobieta i jako wyborca.

3 komentarze:

  1. wg mnie te cale feministki powinny zajac sie powaznymi sprawami a nie obrażaniem p. Ogorek :) ciekawy blog, bede wpadal

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogórek jest ładna i tego jej tamte zazdroszczą ;)

    OdpowiedzUsuń

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.